sobota, 24 stycznia 2015


Mam opory przed nazywaniem American Horror Story filmem grozy, pomimo nazwy. Każdy sezon ma lekko inny sposób na budzenie niepokoju. Najbardziej bolał mnie drugi. Przerażała mnie bezsilności ludzi zamkniętych w zakładzie psychiatrycznym, który był pułapką bez wyjścia dla niesłusznie osądzonych przez społeczeństwo i prawo. Najlepiej wspominam trzeci, bo wprowadza czarownice (uwielbiam czarownice!) i ładną, rozbudowaną mitologię. Czwarty sezon, podobnie jak drugi, działa na mnie psychologicznie. Deformacje ciała, z którymi rodzą się bohaterowie sprawiają, że świat ich nie oszczędza. Ostatecznie, wypluci przez życie trafiają do cyrku dziwadeł.


W serialu niewiele jest scen typowo horrorowych, kiedy wiesz, że ona nie powinna zaglądać do tej szafy. Jedynie na początku kilka razy z cienia wynudza się klaun. Najbardziej przerażający, jakiego widziałem. Wtedy akcja trzyma w napięciu i buduje strach. Później to już śledzenie interesującej historii trupy artystycznej. Bardzo dużo się dzieje i tego nie można odjąć serialowi. Jednak niezwykłe wydarzenia utrzymują ciągle swój stały poziom zaskakiwania i po kilku odcinkach stają się nudne. Może to kwestia odporności na horrory, ale bardziej mi tych ludzi szkoda, niż się ich boję. Ten serial chciałby być bardziej straszny, niż rzeczywiście jest. Zdjęcia, materiały promujące i czołówka obiecują sporo strachu, a dostajemy go niewiele. Serial stara się poruszać problem odrzucenia społecznego i braku akceptacji dla inności. Przyporządkowałbym go do więcej niż jednej kategorii. To dramatyczny horror-fantasy. Mniej więcej.

Podobnie jak w „Grze o tron” dostajemy postać, która istnieje po to by jej nie lubić. U Martina był to Joffrey, tutaj Dandy. Bogaty chłopak wychowywany przez matkę, która nie potrafi spojrzeć na niego krytycznie. Jej głównym celem jest uszczęśliwienie syna, sprawienie by się nie denerwował i był zadowolony. Znudzony tym co ma, zaczyna szukać nowych wrażeń wśród freaków i odkrywa przyjemność płynącą z zabijania.

Na osobną cześć zasługuje postaci Elsy Mars, w którą wciela się fenomenalna Jessica Lange. Elsa jest właścicielką Freak Show oraz niemiecką imigrantką z pięknym akcentem (bardzo długo ćwiczonym przez aktorkę). Podróżuje po Ameryce w poszukiwaniu zdeformowanych wyrzutków. Zabiera ich z ulic, szpitali, sierocińców i więzień. Posiada niezwykłe zdolności manipulacyjne, a stworzoną grupę traktuje jak rodzinę i matkuje im. Na początku wydawało mi się, że jej największym marzeniem jest stworzenie wspaniałej trupy artystów-dziwadeł. Tak naprawdę chciała ich tylko wykorzystać do ściągnięcia jak najliczniejszej widowni, przed którą mogłaby zaśpiewać. Niespełnione marzenia o zostaniu wielką gwiazdą. Elsa poszukuje ludzi zniszczonych przez życie, ale to ona jest najbardziej zniszczona i rozżalona z nich wszystkich.

Serial pokazuje też dwa, skrajnie różne modele życia. Pierwszy niestabilny, ale ekscytujący. Drugi stabilny, ale nudny. Życie w cyrku dziwadeł jest niecodzienne, interesujące i pełne nowych wrażeń, jednak jego poziom jest bardzo niski (warunki materialne i bezpieczeństwo). Z kolei typowa amerykańska rodzina z przedmieścia może spać spokojniej, a ceną tego jest ogłupiająca rutyna. „Rozżalone gospodynie domowe, zamroczone nudą, przysypiające przed reklamami środków piorących, marzące o niezwykłych przygodach erotycznych. One nie mają duszy.” –Elsa Mars. 

Najciekawsze w tym serialu są przerażające i smutne historie ludzi wrzuconych przez los w jedno miejsce. Oskarżony o pedofilię klaun zaczyna mordować rodziców i porywać dzieci. Prostytutka, której sadomasochista odciął nogi. Brzuchomówca zmuszany do morderstw przez swoją lalkę. Nie wiemy czy to ona jest żywa, czy on psychicznie chory (stawiałbym na to drugie). Wszyscy oni cierpią z powodu samotności i odrzucenia, a tylko niezwykła odporność psychiczna pozwala im przyjmować kolejne ciosy i żyć dalej.

AHS to nie horror. Horrorem, którego można by się bać jest „Obecność”, „Sinister” albo tajlandzki (ta forma przymiotnika też jest poprawna) „Shutter - Widmo”. Freak Show mogłoby być dramatem lub horrorem psychologicznym. Dla wielbicieli gatunku, American Horror Story jest pozycją obowiązkową, najlepiej Freak Show lub Asylum (drugi sezon). Serial jest nieklasyczny. Bardziej ukierunkowany na opowiedzenie ciekawej historii, niż na przerażenie.